Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

widział, urocza to była istota. Prześliczna jéj muzyka, którą słyszałem na weselu panny Zenony S., utkwiła w mojéj pamięci. Spodziewam się, że teraz panna Wacława, — wszak takie ma imię? — nie odstępuje w nieszczęściu swéj matki.”
Poczułam zawrót głowy i od tych kilku wierszy oczu oderwać nie mogłam.
Więc pamiętał mnie i moję muzykę! nazywał mnie uroczą istotą, odgadł serce moje, spodziewając się po mnie, że nie odstąpię matki méj w jéj nieszczęściu! Pamiętał nawet moje imię, pomimo, że ani razu nie wymówił go do mnie! Daremnie całą siłą woli chciałam pokonać wzruszenie, jakie mię ogarniało. Było ono silniejsze nade mnie. Zdawało mi się, że zobaczyłam nagle tęczę na pochmurném niebie.
Matka moja żywą prowadziła rozmowę z panem Rudolfem, ale nie słyszałam nic z tego, o czém mówili. Zdaje mi się nawet, że zapytywali mię o coś, ale nie wiem ani co, ani jak im odpowiadałam. Nie wiem téż, jakim sposobem wstałam, przeszłam przez salon i znalazłam się siedzącą przy fortepianie. Obudziłam się tylko wtedy, gdy pod palcami memi klawisze fortepianu zaśpiewały tę samę sonatę, którą grałam na weselu Zeni...
Oderwałam ręce od klawiszów... przelękniona. Mój Boże! wszak sądziłam, że jestem już rozsądną kobietą, rozsądnie i bez złudzeń zapatrującą się na świat i przyszłość własną. Tymczasem ujrzałam, że