Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i dumną po za oczyma ludzkiemi, a w obecności tylko sumienia własnego i krzyża, który może właśnie sumienie to w niéj wyzywa? Czy być może, aby te falujące po czole bruzdy były obrazem myśli, niespokojnie szamoczących się w jéj głowie i pytających ją: co uczyniła z długiéj przeszłości swojéj? Czyliż-by ta pochylona nieco postawa i głowa, szukająca podpory na dłoni, wypieszczonéj zbytkiem a zwiędłéj od starości, oznaczać miała, że twarda, goszcząca w nich dotąd wola, uginać się téż i podpory szukać zaczyna? Rzutem wyobraźni, właściwym umysłom żywym, ujrzałam stojącą przy ottomance, na któréj spoczywała babka moja, panią Rudolfową i uwydatniłam przed sobą jéj twarz energicznéj śniadości a słodkawego wyrazu, jéj postać, zdającą wślizgiwać się we wnętrze człowieka, do którego się zbliżała, jéj usta, nieśmiertelnym otwarte uśmiechem i wyglądające również skłonnemi tak do pocałunku, jak do ukąszenia. I wydało mi się, że widzę ją, dumną, zadowoloną, pełzającą i nakazującą zarazem obok babki mojéj, z postacią ugiętą i mnóztwem bruzd nad przygasłemi oczyma. Ha! czemuż-by nie? — pomyślałam. — Wszak pycha najłatwiéj podbić się daje pokorą, a nędzny robak, zwolna a długo czołgając się u stóp hardéj rośliny, owija, pochyla i łamie w końcu jéj łodygę. Wszak w dziejach świata nawet widziano nieraz przykłady nikczemnie pokornych i czołgających się niewolników, którzy, misternym orężem pokory i nik-