Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rumieńcem na twarzy; jednocześnie martwe jéj źrenice zapaliły się iskrami energii, jakie pokazywały się w nich dawniéj, a od pewnego czasu zupełnie znikły. — Moja Helenko — powtórzyła raz jeszcze i chciała snadź wyrzec energiczne słowo zaprzeczenia; ale nagle pobladła znowu, wzrok jéj zagasł, usta zadrżały i nic nie powiedziała. Pochyliła tylko śliczną swą głowę, ręce skrzyżowała na piersi i znowu cała osoba jéj zdawała się wyrażać: „wszystko mi jedno! teraz wszystko mi już jedno!” Po obiedzie i kilko-godzinnéj jeszcze gawędce, młode przyjaciółki moje powstały i zabierały się do odjazdu.
— Bądź zdrowa, Waciu — mówiła, ściskając mnie, Zenia — będę pisała do ciebie z za granicy. Opiszę ci szczegółowo, jak będę bawiła w Dreznie i w Paryżu...
— Smutno, bardzo smutno będzie mi na wsi bez ciebie — szeptała do mego ucha Emilka — może mi dasz jakie polecenie do swego kuzyna, pana Franciszka? — spytała nagle, przy czém zapłoniła się.
— Wacławo — rzekła Helena, trzymając moję rękę i ze smutkiem patrząc na mnie, — może już nigdy nie zobaczymy się z sobą... może zostanę na zawsze we Włoszech, zasypana ziemią pod cieniem jakiego mirtowego gaju...
— Przebacz mi, Waciu, że od pewnego czasu byłam obojętną dla ciebie — z cicha mówiła Zosia, obejmując mię ramieniem — teraz, gdy się z tobą rozsta-