Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zmieniła się nagle. Sponsowiał tak, że aż mu czoło zaszło szkarłatem i zgniótł nagle na popielnicy papieros, który machinalnie był zapalił.
— Przepraszam pana... mylisz się pan... — zaczął mówić przerywanym od wzruszenia głosem. — Jestem synem dorobkiewicza, to prawda; kiedy wszedłem do towarzystwa państwa, poczułem się bardzo zaszczyconym i podniesionym... i to prawda... mam tę próżność i pretensyą, że, pomimo mego świeżego bogactwa, lubię pokazać się nie gorzéj od innych, i to jeszcze prawda; ale co do panny Zenony... przepraszam... mylisz się pan... pragnę ożenić się z panną Zenoną... nie dla pieniędzy, ani dla koligacyi, ale prosto dlatego, że mi się podoba... że nie widziałem lepszéj i milszéj od niéj panny... dlatego, że kocham pannę Zenonę! — Wymawiając te niezbyt błyszczące wymową wyrazy, pan Michał zmienił się do niepoznania. Blade jego oczy zapłonęły, cała twarz pokryła się wyrazem poczciwego i nieudanego uczucia, ręce nawet nie robiły zwykłych swych ewolucyi, ale pozostawały skrzyżowane na piersi. W téj chwili wydał mi się prawie pięknym. Pożałowałam w duchu, że Zenia nie widziała go takim, jak był wtedy, i pomyślałam sobie, że nie zawsze trzeba wierzyć pozorom, że najpospolitszy i najmniéj dystyngowany człowiek miewa chwile, w których dusza jego ukazuje się szlachetniejszą, poetyczniejszą, niż niejednego najwytworniejszego salonowca. Spojrzałam na Hen-