Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by kierować nią według woli, tak wyglądała bezsilnie, jakby strwożona. Spostrzegłam, że unikała mego towarzystwa, przestała często mię odwiedzać i w ogóle wyraźny żal ku mnie czuła za to, że usunęłam od siebie jéj brata.
Do tego brata lgnęła więcéj, niż kiedy. Na podobieństwo spłoszonéj ptaszyny, tuliła się do niego, zawieszała się na jego ramieniu, ścigała go oczyma, jakby w nim jednym widząc pociechę i tarczę opiekuńczą. Dziwiło mię to z razu, ale wkrótce dowiedziałam się od innych towarzyszek, wtajemniczonych w domowe życie Zosi, że od czasu oświadczyn o nią pana Władysława, wujowstwo jéj, mianowicie wujenka, byli dla niéj bardzo surowi, więcéj niż kiedy krępowali jéj kroki, obawiając się, aby nie popełniła mezaliansu, a pan Lubomir pocieszał ją śród tych przykrości domowych, bronił od napaści i surowych napomnień opiekunów i przez to posiadł nad nią wpływ większy jeszcze, niż wprzódy. Mówiono mi także, iż pan Lubomir zręcznie ułożoną bajką przekonał Zosię o winie jéj ukochanego, i o tém, że on jéj nie wart. Długo podobno nie chciała mu wierzyć, ale brat był z nią ciągle, a kochanek oddalił się i, powodowany obrażoną dumą, lub troskliwością o jéj spokój, nie szukał nawet więcéj sposobu zbliżenia się; biada więc nieobecnym! Zosia, kochająca brata, uwielbiając go całą duszą, złudzona jego pięknemi słowami, wdzięczna za czułość braterską, jaką jéj okazywał, uwierzyła mu,