Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyobraź sobie! — zawołała zaraz przy wejściu — mama koniecznie chce, abym mu przyrzekła. Emilka odradza, ja sama téż nie chcę go i z pewnością odmówię!... Odmówię! odmówię! — powtórzyła kilka razy, szarpiąc nieszczęśliwą rękawiczkę; porozmawiała jeszcze ze mną parę minut o rzeczach obojętnych, nie chcąc nawet usiąść, i uciekła. Wczoraj byłyśmy z mamą u jéj matki, a w czasie, gdy starsze panie usiadły na kanapie i zajęły się rozmową, Zenia pociągnęła mię do swego pokoju i, chwytając moję rękę, rzekła: — Czy wiesz? już przyrzekłam! — Poczém zakryła twarz chusteczką i w głos się rozpłakała. Emilka była także bardzo smutna i łzy miała w oczach. Przyznam się, że żałuję Zeni; dobra to bardzo i nie głupia dziewczyna, a przewiduję, że nie będzie wcale szczęśliwą, jeśli danie słowa przyszłemu małżonkowi tyle ją walki i bólu kosztowało...
Zaledwie Helenka skończyła mówić, gdy z trzaskiem i na oścież otworzyły się drzwi, a do pokoju weszły: Emilka i Zosia. Przy piérwszych powitaniach i uściśnieniach uważałam, że twarz Zeni miała wyraz rozpromienienia i wesołości. Usiadła przy mnie i zapytała z cicha: — Czy wiesz, Waciu, co w tych dniach zaszło ze mną? — Wiem — odpowiedziałam, patrząc ze zdziwieniem na jéj rumianą twarz i śmiejące się oczy. — A więc wszystkie już wiecie o tém! — zawołała głośno Zenia, zrywając się z kozetki, — niéma więc sekretu? Idę za mąż! ślub odbędzie się w osta-