Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po powrocie z obiadu, zdjąwszy z siebie ciężkie obiadowe suknie, obie z matką dla wytchnienia rzuciłyśmy się na sofkę w gabinecie, i czekając, nim światła podadzą, wiodłyśmy z sobą o zmroku poufną a wesołą pogadankę. Toczyła się ona wyłącznie około zajść i spraw salonowych. Obie z matką, posiadając dar spostrzegawczy, udzielałyśmy sobie rozmaitych uwag, spostrzeżeń, poczynionych na otaczających nas osobach, i tém zapełniałyśmy sobie krótkie i rzadkie chwile, w których pozostawałyśmy sam na sam. Tego dnia pogadanka nasza była bardzo wesołą, i właśnie z największém ożywieniem opowiadałam mojéj matce o tém, jak na wczorajszym wieczorze pan Ignacy prześladował mnie swemi bohaterskiemi pozami, a pan Alexander wzdychał za mną wszędzie, gdziem się tylko obróciła; gdy weszła do pokoju panna służąca, niosąc na tacy kandelabr z zapalonemi świecami i list, zaadresowany do mnie.
Wzięłam list ten w rękę i wpatrzyłam się w pismo na kopercie.
Z wyrazu mojéj twarzy matka moja coś niezwykłego wyczytać musiała, bo zapytała mię dość żywo:
— Od kogo ten list, Wacławo?
— Od mego ojca — odrzekłam i rozłamałam pieczątkę; zarazem podniosłam oczy na moję matkę, i spostrzegłam, że nachyliła się nagle i bardzo pilnie poprawiała sobie tunikę sukni, chociaż ta wybornie leżała, nie potrzebując wcale poprawiania.