Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiwali. Teraz w istocie gonię ostatkami, to jest, ostatniemi szmatami majątku łatam suknią wysokiéj towarzyskiéj pozycyi, która mię dotąd ani na chwilę nie odstąpiła. Ale ostatnich tych szmat wystarczy jeszcze na długo.
Dla ich zdobycia są jeszcze w lasach niesprzedane wysmukłe sosny i grube dęby, są oddalone od centrum majątku folwarki, które korzystnie sprzedać można szlachcie okolicznéj, są w końcu srebra stołowe tak liczne, że większa ich połowa nigdy nie jest używaną; jest skarbiec, pełen staroświeckich sprzętów, za które antykwaryusz jaki, albo miłośnik pamiątek, mógł-by znaczną ofiarować summę; że już nie wspomnę o moich klejnotach i pięknych obrazach, które mój dziad a twój pradziad za wielkie pieniądze zakupił we Włoszech i Francyi, bo był miłośnikiem sztuk pięknych i krocie na nie wydawał. Słowem, są to w istocie ostatki, ale ostatki bogatych ludzi, które, jak mówi przysłowie, starczyły-by ubogiemu za dostatek.
Rzekłszy to, matka moja wstała od stolika i zaczęła wydawać służbie jakieś rozporządzenia.
Około północy weszłam do mego pokoju, aby udać się na spoczynek, a odprawiwszy służącą i zarzuciwszy na siebie penioar kaszmirowy, usiadłam w wielkim miękkim fotelu, który stał przy łóżku, i głowę oparłam na obitéj atłasem poręczy.
Zmęczona podróżą, pół-senném, rozmarzonem okiem wodziłam po pokoju. Światło wiszącéj u góry