Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bólów i namiętności, robactwo ziemskich występków, otoczą cię; ostrożną bądź, kuzynko droga, bardzo ostrożną!
Nie poznawałam Franusia. Ten odważny młodzieniec, co tak dzielnie borykał się z rozhukanym koniem, byłże-by to ten sam, zmieszany i lękliwy chłopak, nie umiejący oprzéć się woli babki Hortensyi, wyrażonéj kiwnięciem palca? Te usta, smutne i myślące zarazem, co mi w téj chwili dawały przestrogę serdeczną i braterską, byłyż-by temi samemi ustami, które w szufladzie moich babek milczały, onieśmielone i pokorne? Biedny Franuś! podałam mu rękę, a ściskając dłoń jego; rzekłam:
— Kuzynku! takiś młody jeszcze! Zkąd wiész o tych chmurach i robactwie, co oblegają gwiazdę i lilią, i przed któremi strzedz się powinnam?
Zamiast odpowiedzi, utopił w méj twarzy spojrzenie prawdziwie młodzieńcze, gdzieś na dnie drżące żalem niewypowiedzianym.
W téj chwili wjeżdżaliśmy w bramę dziedzińca; zobaczyłam stojącą na ganku moję matkę. Zeskoczyłam z konia, rzuciłam się w jéj objęcia i szepnęłam na ucho:
— Mamo droga! wróćmy co prędzéj do domu!
Moja matka odsunęła mię nieco od siebie, badawczo w twarz popatrzyła, a musiała wyczytać na niéj wzburzenie, które mię przepełniało, bo chmura zawisła na jéj czole. Nie zapytała mię jednak o nic,