Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzy poczucie artystyczne, jakie sami noszą w piersi, umieją zaszczepić w dusze tych, których wprowadzają w krainę sztuki. Nauczyciel mój pojmował sztukę w wysokiém jéj znaczeniu i mnie tak ją pojmować nauczył. Sama zresztą czułam nieraz przy grze te drgnienia tajemnicze, które są świadectwem iskry wewnętrznéj, noszącéj nazwę talentu. Na pensyi, gdy tylko miałam czas wolny od nauk, grywałam godzinami całemi, nie mogąc oderwać się od fortepianu. Koleżanki moje i nauczycielki nazywały mię artystką pensyi. Najwięcéj miałam zamiłowania w niemieckiéj muzyce. Z pomocą nauczyciela mego, od którego zamiłowanie to przejęłam, studyowałam wyłącznie prawie Beethovena, Haydna, Mozarta. Regularne ich passaże, poważne akordy, słodki rytm melodyi, który wypływał z powodzi nagromadzonych tonów, niby coraz nowa, wyłaniająca się z cieni, tajemnica, miały dla mnie urok niewymowny. Gdy palce moje wywoływały je z klawiszów, przed oczyma rozwijały się całe szeregi obrazów poetycznych, wielkich; a choć potém obrazy te znikały nieraz bezpowrotnie, zostawał mi po nich w głowie jakiś szlak gwieździstych myśli, niby mleczna droga na nocném niebie. I teraz więc wybrałam jednę z ulubionych moich sonat i od niéj zaczęłam mój popis muzyczny. Grałam dość długo, a gdy uderzyłam ostatnie akordy sonaty, matka moja zbliżyła się do fortepianu.
— Doskonale wykonałaś tę sonatę — rzekła —