— Pięknie, bardzo pięknie mówisz łaskawco! odezwał się pan szpakowaty. Otóż to kiedy wymowa! znać, panie dobrodzieju, że uczęszczałeś na literaturę. A jak to tam Mickiewicz pisał o lasach litewskich, he? umiałem kiedyś na pamięć, ale wywietrzało z głowy, zwyczajnie staremu przy kłopotach i nieprzyjemnościach wszelakich....
Zapalił fajeczkę z pomocą usłużnego synowca, a zwracając się znowu do młodego studenta, mrugnął kilka razy oczami z dobroduszną figlarnością.
— No! a pieniążków dużo tam w M. natraciłeś? co? przyznaj się! ojczulek nieżałował pewno dla jedynaka i dawał ile wlazło.
— Pan dobrodziéj złe o mnie masz mniemanie, uśmiechnął się student, nie na to przecież wyjechałem tak daleko od swego kraju i swoich, abym pieniądze tracił, ale abym nauczył się na nie zarabiać...
— Pięknie, bardzo pięknie łaskawco! potwierdził weteran. Otóż tak to lubię,[1] Gdzie,[2] statek tam i dostatek, panie dobrodzieju. No, ale przecie... coś... ile się tam przechulało, tak z kolegami, w dobréj kompanii... w przestankach uczenia się... zwyczajnie łaskawco... młode piwko...
Młody człowiek zarumienił się i spuścił oczy.
— Ha! wyrzekł nie bez pewnego wahania się, człowiek nie jest bez grzechu! zdarzyło