Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale ja nie byłam matką.
Więc pytałam siebie myślą uporną, trwożną: co robić?
I od chwili, w której pytanie to poraz pierwszy zapadło w głąb mojej duszy, upłynęło znowu kilka miesięcy — kilka miesięcy długich, męczących. Nieraz siedząc nad jeziorem, patrzyłam w głąb cichej wód szyby, i przez długie godziny patrząc na jej gładką i błękitną powierzchnię, tonęłam w wewnętrznych walkach i rozmyślaniach — a łzy moje perłową rosą skrapiały nadbrzeżną murawę.
To znowu zasłoniwszy ciężkie firanki okien, aby żaden promień słońca nawet nie przerwał moich smutnych myśli, w głębi cichego i ciemnego pokoju siadałam z czołem ukrytem w dłoniach, i nieruchoma siedziałam długo, nie słysząc jak obok mnie zegar oznajmiał zgon wielu godzin.
Kiedy w nocy głęboka cisza snu zapełniała dom cały — ja na miękkiej pościeli leżąc, przy bladem świetle płonącej pod zasłoną lampy, nie spałam i siliłam się rozwiązać myślą węzeł moich przeznaczeń. Aż dopiero gdy szary świt oblewał twarz moją zbladłą z bezsenności, przyciskałam do gorącego czoła długie i grube moje warkocze chłodne i wilgotne od łez — i usypiałam w tej smutnej koronie splecionej z piękności mojej i boleści.
O, jam wiedziała co to jest rodzina — jam rozumiała jaka jest świętość tych związków, które są za-