nie się swojej woli — wszak to pokorne pochylenie się pod ciężką ręką losu i oddanie mu najpyszniejszego człowieczego berła: rozporządzania sobą i wywalczenia sobie szczęścia. Ludzie za jedno biorą nieraz odwagę i rezygnację. Ja myślę że jest inaczej. Człowiek odważny dąży ciągle, a zrezygnowany kładzie się na spoczynek wśród drogi; odważny cierpi ale i walczy, zrezygnowany bezwładnym spokojem koi swoje rany. Pojmuję rezygnację po śmierci drogiej osoby, ba tu niema już pola do czynu ni walki — ze śmiercią nikt walczyć nie może; ale po stracie własnego istnienia, po przeżyciu samej siebie, nie pojmuję rezygnacji. Jakto! ja pełna sił, myśli, pragnień i porywów ku dobremu, miałabym w milczeniu i z pokorą poddać się jakby fatalistycznym wyrokom? miałabym jak wyznawca Buddy usiąść na skale mojego nieszczęścia i jak on ciągłem powtarzaniem jednego wyrazu, rezygnacją zabić moję moralną istność! Nie Henryku! wolę cierpieć najstraszniej, a nie rezygnować się — wolę walczyć, pasować się z bólem, bo to mi daje poczucie życia i sił których jestem pełna. Niewiem co będzie ze mną, czy na te walki życia ze śmiercią długo mi mocy wystarczy; niepatrzę w przyszłość, bo ona straszna i niewiem co uczynię i co się ze mną stanie. Ale wiem, że nie usnę, nie stanę się automatem; żalby mi było tych skarbów, które czuję, że spoczęły w mojej piersi Henryku. Tyś dokończył we mnie to co
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/333
Wygląd