Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyszliśmy nad jezioro. W dali, poza szeroką szybą wody, zobaczyłam gładkie ściany szpaleru otaczającego mój obszerny ogród, i ponad niemi błyszczącą na tle ciemnego błękitu nieba, białą wieżyczkę pałacu. Widok ten lubo piękny, posępnym mi się wydał; porównałam w myśli mój dwór wspaniały i skromny domek państwa Mileckich — i pochyliłam się, niby patrząc w fale jeziora, a w istocie dla ukrycia łez cisnących mi się do oczu.
W godzinę potem siedząc na mojej Strzale, ściskałam jeszcze rękę pani Mileckiej, i rzekłam:
— Spodziewam się wkrótce zobaczyć cię Klaro.
— Jutro będę u ciebie Regino, odrzekła.
Powoli wracałam do pałacu; Strzała z głuchym tententem szła zwolna po zwilżonej wieczorną rosą ziemi, a ja patrzyłam jak stopniowo jedna po drugiej zapalały się gwiazdy na niebie, a światła ich blado błyskały w błękitnej szybie jeziora. Cicho było — tylko w oddali przeciągłym dźwiękiem grały pastusze trąbki, i z pałacowych stajni odzywało się rżenie koni. — Oto gdzie jest szczęście, myślałam, ujrzałam je! Zgoda myśli i uczuć, miłość rodzinna, i praca cicha! Idylla moja przybrała formy. Biały dworek ukazał mi to za czem bezwiednie tęskniłam. Puściłam wodze marzeniom — i w takim samym białym domku ujrzałam siebie; obok mnie był człowiek, którego zewnętrzne kształty niewyraźnie ry-