Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego żem popełniła niegrzeczność, bo mi to da sposobność poznania mieszkańców ślicznego miejsca, na które nieraz z zajęciem i przyjemnością patrzyłam.
I rzeczywiście rada byłam z awantury; dziwiła mię, trochę bawiła, rozrywała monotonną jednostajność mego życia; wreszcie podobali mi się ludzie tak oryginalnie zapraszający mię do swego domu.
— I my często widujemy panią, rzekła młoda kobieta, gdy się przechadzasz lub jeździsz konno; przytem, dodała z lekkiem wahaniem się, wiele słyszeliśmy o niej i dawnośmy chcieli ją poznać. Dziś ujrzawszy panią przez chwilę stojącą przed naszą bramą, sądziliśmy że nie będzie jej przykro wejść do nas i nie oparliśmy się chęci zaproszenia jej.
Uścisnęłam raz jeszcze dłoń młodej kobiety i jej męża, i dobre już znajomi weszliśmy razem do domu.
Wnętrze domu państwa Mileckich odpowiadało zupełnie zewnętrznej jego stronie. Cicho tam było, spokojnie a czysto; okna zdobiły świeże firanki i kwitnące w wazonach róże; na stołach leżały dzienniki, roboty kobiece i parę książek; po białych nizkich ścianach pięły się szerokie gałęzie powojów i bluszczu. Nie było tam jak w moim pałacu wielkich źwierciadeł, aksamitnych sprzętów, obrazów i posągów; ale za to z każdego zakątka wyglądał wdzięk dbałej o piękno prostoty, i rozlewała się nieokreślona woń spokoju i zgody domowej. Zaledwieśmy weszli, z innych drzwi w poskokach wbiegł do saloniku