Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bogatą, której ludzie wszyscy i na ziemi wszystko śpiewało chórem pieśń najczarowniejszą obietnic i szczęścia? A gdzież jest, myślałam jeszcze, ów człowiek któregom kochała, który miał mi być kochankiem, przyjacielem rozumnym, słodkim i miłym towarzyszem? Niema go! on umarł! albo raczej nie! on żyje taki jaki był i wówczas; moje sny tylko o nim pierzchnęły; jam sama z uśpienia powstała inna, nowa, silna — i obok siebie znalazłam go, jako pusty odlew o pięknych kształtach, jako fałszywy dźwięk ostrą nutą kłócący się z głosem mojej duszy, jako straszny, grobowy wyraz: nic!
I w obec młodej, świeżej, gorącemi barwami odkwitającej natury wiosennej, zbrakło mi sił na spokojne spojrzenie w twarz mojej doli — na odważne zmierzenie się z myślami cisnącemi moją głowę.
Cierpię! — zawołałam gwałtownie sama do siebie a z rozognionem czołem wybiegłszy z pałacu, siadłam na moję czarną, ognistą Strzałę i pogoniłam na niej po szerokiej dolinie około jeziora. Wiatr rozwiewał mi włosy nad czołem — a ja rzucałam się w jego objęcie jakbym z nim razem chciała uciec daleko — daleko, na koniec świata — precz od mojej doli, od moich myśli, od mojej rozpaczy!..
Szybka jak błyskawica niosła mię Strzała moja po zielonej łące; obiegła w koło gładką szybę jeziora i przyniosła tuż pod cichy, biały dworek, na który wiele razy z tęsknotą i marzeniem patrzyłam z cienistej głębi mojego ogrodu.