Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wandziu? jakby pytająco wyrzekła pani Z. patrząc na wnuczkę.
Dziewczyna żywo powstała, podbiegła, i klękając u kolan babki podała rękę panu Tarnowskiemu. Młody człowiek uklęknął także — a pani Z. ze łzą na oku położyła ręce na ich pochylonych głowach i wyrzekła: Bądźcie błogosławieni i szczęśliwi!
Nazajutrz z bramy mieszkania pani Z. wyjeżdżała opakowana kareta, a przez jej szybę błękitne oczy Wandzi długo zwracały się ku twarzy młodego człowieka stojącego na ganku. Gdy poza kłębem kurzawy w oddali zniknęła kareta, — Henryk spojrzał na dom i ogródek. Z otwartych okien pustych pokoi wionął chłód; kwiaty ogródka jakby smutne poschylały barwne główki.
Wandzia zniknęła! może na zawsze?
Bywają w życiu także przelotne, nagłe zjawiska.
Owiana mgłą uroku i piękności staje niekiedy przed oczami ludzi postać jakaś; pochwyci serca, ukaże szczęście w oddali — i jak bajeczna rusałka znika zostawiając za ślad jedyny swojego przejścia.... wspomnienie.
Henryk raz jeszcze obejrzał się na dom i ogródek i podał rękę siostrze. Oboje zeszli z ganku, i zwolna idąc szeroką ulicą stanęli przed niewielkim, szarym domkiem, u okien którego kwitły jaźminy i bzy.
— Zaczekaj chwilę Regino, rzekł Henryk do siostry, tu jest mieszkanie Stefana; wejdę i wezmę ztamtąd potrzebną mi książkę.