Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie się śmiała i płakała; nie mówiła mu też, że teraz cierpi — rzadko nawet bardzo wymawiała imię Stefana.
Ale zato kiedy w mglisty i chmurny dzień usiadła przed ogniem kominka i wpatrzyła się w płomyki, roztaczały się przed nią obrazy szerokie jak świat, szlachetne jak jej własna pierś. I widziała w nich siebie z poważnym i rozumnym człowiekiem; a przed nią i przed nim jasne, pełne ognia uczuć i świateł myśli, roztaczało się życie. Szumiał pocichu ogień, i poza oknem szumiały drzew liście, a ona w tych szmerach słyszała słowa Stefana. Mówił on do niej o świecie, o ludziach, o wszystkiem co kochał i o tem co czcił; mówił jej o miłości głębokiej, poważnej, rozumnej. Słuchała jego słów, rozważała je, i w tajniach ducha wiodła rozmowę z duchem tego o kim myślała. A kiedy płomyk wężowym kręgiem zbliżając się do brzegu kominka — gorące tchnienie rzucał na jej rękę, zdawało się jej że czuje na dłoni uścisk serdeczny i gorący zacnej ręki Stefana. Silniej zaszumiał wiatr, poza oknem pochyliły się drzewa i zasłoniły sobą resztkę zaglądającego do pokoju światła; na czoło zadumanej kobiety spłynął głęboki cień — lecz pod nim ogień kominka oświecił płynącą po twarzy, grubą, cichą łzę. Łza spłynęła i gorzką kroplą zwilżyła usta Reginy; a oczy jej lekką mgłą zaćmione utonęły w przestrzeni — smutne, ale łagodne i spokojne.