Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A na drugim końcu łodzi Henryk i Wanda siedzieli obok siebie; ich schylone i jasne twarze szeptały do siebie zcicha, a głos Reginy pokrywał ich rozmowę. Bo czyto wpływ uroczego wieczoru, czy tajemnych myśli dziewczęcia, czy piosenki którą Regina śpiewała, dość że dziewczę zasłoniło twarz obiema rękami i w głębokiej utonęło zadumie. Henryk spostrzegł po chwili, że przez jej białe palce przeciekały kropliste, drobne łzy.
Ujął jej rękę, odciągnął od zalanej łzami twarzy, i cicho zapytał.
— Czego płaczesz?
— Patrz pan, szeptem mówiła dziewczyna, jak uciekają przed nami te srebrne iskierki w wodzie; — uciekają i gasną. Tak życie szybko ucieka, i za chwilę — za chwilę zgaśnie. A tam w górze białe płyną obłoki, płyną szybko i znikną; tak życie szybko płynie i — zniknie. A świat tak piękny, życie tak urocze — śmierć straszna — a bliska!.....
Załzawione jej oczy podniosły się ku niebu i załamała ręce na srebrnej od światła sukni.
Ujął młody człowiek te obie załamane dłonie i patrzał długo w twarz dziewczyny.
— Nie płacz Wandziu moja, — ledwie dosłyszanym rzekł szeptem, ja cię kocham!
Jakiż jest malarz na świecie, któryby odtworzyć zdołał promień niewymownego szczęścia zalewający lice kobiety w chwili, gdy ona poraz pierwszy w ży-