Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwilę czarne, i z pod trochę przymkniętych powiek błyszczące oczy, zatrzymała na panu Tarnowskim.
Dwie równie piękne i młode siedzące obok siebie kobiety, wielką stanowiły sprzeczność. Były one podobne do dwóch promieni — z których jeden płynąc od jasnej tarczy słonecznej oświeca i ogrzewa, drugi zapalony w sztucznym fajerwerku rozpryskuje się na tysiąc iskierek i gaśnie zostawiając po sobie tylko ciemność i niemiłą woń siarki.
— Figurez-vous Madame, mówiła pani Izabella z pełnym przymilenia uśmiechem — hrabina tak się w pani rozkochała ze bez niej żyć niemoże. Właśnie przyseła pani przezemnie wymówkę, że się tak rzadko ukazujesz u niej — et pour vous aussi Mr Tarnowski, niosę tę samą wymówkę. Żyjecie państwo jak pustelnicy.
— Chciej pani podziękować hrabinie za jej grzeczną o mnie pamięć, odrzekła Regina z obojętną grzecznością, która jej nigdy nieopuszczała. Przyjechałam do D*** z powodu lekkiej słabości; piję wody i niemogę korzystać często z tutejszych towarzystw.
— Qu‘a ça ne tient — zawołała pani Izabella; wiem że państwo bywają często u pani marszałkowej Z.
To mówiąc, spojrzała z żartobliwą ironją na Henryka.
— W istocie pani — odrzekł z surową nieco powagą młody człowiek — towarzystwo pani Z. sprawia mnie i mojej siostrze wielką przyjemność.