Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Albo na hrabinę — dorzucił odpłacając złośliwość Frycio.
— Ha, ha, a czemużby nie! uśmiechnął się hrabia.
P. Janusz milczał i szedł patrząc w gwiazdy. Nagle odskoczył o parę kroków i zawołał:
— Szkaradny potwór!...
Dwaj jego towarzysze parsknęli głośnym śmiechem.
— Kto? kto szkaradny potwór? Czy pani Różyńska? — Protestujemy młodzieńcze — wyzywamy cię na pojedynek!
Pan Janusz zbladły i drżący, podniósł ku niebu pełne wyrzutu spojrzenie i wyszeptał.
— Żaba!..
— Nadeptał żabę! — ze zdwojonym śmiechem wołał Frycio.
— Dobrze ci tak, dodał hrabia, patrz częściej na ziemię!
Młodzieniec raz jeszcze wzdrygając się ze wstrętem, wstrząsnął włosami i nieco uspokojony wyrzekł zcicha i uroczyście.
— Brzydzę się żabą! Ale jakże mogliście na chwilę przypuścić, że słowa skierowane ku temu potworowi wyrzekłem na tę boską istotę — na tę... I westchnienie głos mu stłumiło.
Gdy tak szli śmiejąc się i rozmawiając, naprzeciw szedł zwolna mężczyzna, którego twarzy zdala