Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszak mam dopiero lat ośmnaście — a życie takie piękne, szczególniej teraz ono takie dla mnie piękne...
I objęła babkę obiema rękami i przytuliła się do niej, jakby na jej łonie szukała ratunku, i twarz ukryła w fałdy czarnej sukni poważnej kobiety.
— Dziecię moje — zcicha i drżącym nieco głosem rzekła marszałkowa, jedną ręką obejmując stan wnuczki, drugą kładąc na jej głowie — dziecię moje, nie poddawaj się ciężkim myślom; biedną główkę twoją mężnie podnoś zawsze, i trwożnem okiem nie zaglądaj w niezbadane przeznaczenie, lecz odważnie czekaj dobrego czy złego losu. Sympatji twojej dla pana Tarnowskiego naganiać nie mogę; jestto młody człowiek zacny i rozumny — a pamiętasz jak ci mówiłam, że uczucie powzięte tylko dla takiego człowieka, może podnieść i uszęśliwić kobietę. Jesteś młodą, bogatą, będziesz a może już i jesteś kochaną — posiadasz więc wszystkie warunki miłego i użytecznego życia. Może też Ten, w którego mocy jest wszystko, wyrwie z twej piersi zarody nieszczęsnej choroby, może będziesz miała szczęście, któregoś warta. Bądź co bądź, błogosławię ci ukochane dziecię mojej biednej córki.
Głos pani Z. coraz bardziej zniżał się i drżał, a gdy wymawiała ostatnie wyrazy, schyliła się nad głową wnuczki i dwie łzy spadłe z jej oczów, utonęły w gęstych kędziorach na dziewczęcia głowie.
W tej chwili wpłynął do pokoju przez okno, promień zachodzącego słońca, i jedną złocistą obręczą