Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spadzistość wysokiej góry na której stał dom — i rozciągał się daleko na prawo. Poza nim, pod górą, z szumem biegła wązka wstęga wartkiej Rotniczanki i w tysiącznych skrętach z hukiem po kamieniach spadając u skraju ogrodu i góry, łączyła się z szerokim, poważnym Niemnem, który z lewej strony domu płynąc cicho i spokojnie, tworzył razem z Rotniczanką przezroczy trójkąt, obejmujący ramionami gęste gruppy ogrodowej zieleni, z pomiędzy której lśniło kilka białych domków i wieżyczka kościelna; uboga, ale smukła i krzyżem lśniąca, strzelała ku niebu. Po za Rotniczanką i po za Niemnem, szerokim kobiercem słały się łąki zielone, gdzieniegdzie nizką zarosłe sośniną. W dzień na łąkach tych żółciały i bielały trzody liczne — wieczorem biegło od nich echo wiejskiej piosenki, lub smętny odgłos dalekiej trąbki pastuszej.
Dom w którym zamieszkał pan Tarnowski i jego siostra, stał na wysokiem podmurowaniu i miał balkon wznoszący się po nad jedną ze żwirowanych ulic ogrodu. Na tę ulicę weszli trzej młodzi ludzie rozciekawieni przybyciem nowych gości. Wieczór był dość ciemny, ale oświetlony nieco mnóstwem gwiazd jaśniejących na pogodnem niebie. Rotniczanka szumiała i huczała jakby kłócąc się z poważnym Niemnem, który cicho, spokojnie przyjmował ją w swoje ramiona i płynął dalej majestatycznie, szeroko błyszcząc przeglądającemi się w jego gład-