Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u końca jéj, na wzór świetnego dnia zachodu, przyjdzie chwila, ozłocona spokojem sumienia i rwaniem się ducha ku lepszym światom, chwila śmierci. A jako ta fioletowa obsłona chmur zapada za lasy ciemne, tak duch jego zsunie się z ziemskiéj powierzchni kędyś... kędyś w nieznane przestrzenie wieczności, gdzie pracownikowi wolno będzie wytchnąć po trudach, a przeniesione cierpienia otrzymają w nagrodzie wieniec spokoju.
Twarde życie pracy i obowiązków i skonanie uświetnione spokojném w przeszłość spojrzeniem, oto wszystko, co mu przeznaczoném na téj ziemi było. Gdzież są jego o ziemskiém szczęściu marzenia? Rozwiały się jako mgła. Gdzież ta urocza postać kobiety, o którą oparł on tyle gorących a szlachetnych nadziei? W objęciu innego. Niższą warstwę jego wewnętrznych uczuć zburzył i rozproszył los; pozostała mu wyższa, szeroka, wielkich miłości i pojęć, jakie nosił w piersi. Z nią więc i dla niéj tylko żyć mu odtąd przyjdzie, ale gdy nadejdzie chwila skonania, komuż ją w spadku zostawi? Kto po nim przejmie miłość jego dla kraju i ludzi, i wytrwałość w pracy, w imię ich prowadzonéj? Nikt. Żyć on będzie samotnym i umrze bezdzietnym. Marzenia jego dawne, drogie marzenia o ojcowstwie, stanęły przed nim w całym blasku, w oczach zadrżały ognie żałości, ale wnet w sercu ozwały się słowa pana Andrzeja: — niech czyny twe będą twymi synami!