Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chem uderzyć w głowę? Słuchaj, Wincuniu — zawołała, stając nagle przed synowicą — a może ty się jeszcze rozmyślisz? Co?
Wincunia zwolna poruszyła głową i odpowiedziała stanowczo:
— Nie, moja ciociu, gdybym się mogła rozmyśléć, stało-by się to wczoraj.
— A więc sama mu powiedz wszystko, jak przyjdzie — zawołała pani Niemeńska, machając chustką; — wyjdź do niego i powiedz: nie pójdę za pana, bo kocham innego! ot i będzie koniec.
— Nie, ja jemu tego nigdy sama nie powiem, nie mogę, nie mam siły! — zawołała Wincunia, składając ręce.
— Widzisz, a chcesz, żebym ja mówiła. I mnie także trudno! Zdawało się, że będzie łatwo tak sobie powiedziéć jemu: bądź zdrów! i po wszystkiém! Ale gdy już ten moment nadchodzi, to i sama nie wiem co robić, od czego zacząć, w jaki sposób powiedziéć. O Chryste Ukrzyżowany ratuj mię! ja chyba zwaryuję!
Chodziła po pokoju w wielkiém poruszeniu, nagle stanęła przed synowicą i znowu spytała:
— A może ty się jeszcze rozmyślisz, koteczko?
Cierpienie odmalowało się na twarzy Wincuni.
— Ciociu najdroższa! — zawołała — nie zadawaj mi więcéj tego pytania, bo mi od niego serce boli! Ty ciociu nie wiész, ile cierpiałam, ile walczyłam, czyż