Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prostém, naiwném, czułém i żywém. Nigdy dotąd nie obrażała się na nikogo, i nie przychodziło jéj nawet na myśl, aby za dobre lub czułe słowo można się było rozgniewać.
Wyrazy, nakreślone przez Alexandra, wstrząsnęły silnie wrażliwą jéj naturą, rozbudziły i rozpłomieniły wszystkie poczucia, które w niéj dotąd tlały, taiły się i walczyły, a łzy, płynące po jéj twarzy, nie były oznaką obrazy lub żalu, ale wybuchem wezbranego serca, które tak biło, tak biło mocno, że aż się zlekka podnosiła różowa sukienka.
Czy kartka papieru umyślnie włożona była pomiędzy kwiaty, lub czy tam znalazła się wypadkiem? i dla czego Alexander dla napisania wyrazów, wprawiających w zachwyt serca, użył obcego języka? Na te pytania mógłby odpowiedziéć ten, ktoby widział młodego Snopińskiego przed kilku miesiącami w domu pani Karliczowéj. Światowa i śród wiejskich nudów szukająca rozrywek, kobieta, siedziała wówczas przy stole, otoczonym kilku poufnemi jéj osobami, między któremi był Alexander. Na stole, przeznaczone do jakiéjś gry towarzyskiéj, leżały ołówek i ćwiartki papieru. Zalotna wdówka ujęła niedbale ołówek i nakreśliła nim od niechcenia: je vous aime. Oczy jéj utkwione były w owéj chwili w twarz Alexandra. Młodzieniec zobaczył to, pochwycił kartkę, przeczytał, zrozumiał i nieznacznie dla wszystkich, ale widzialnie dla pani domu, wsunął do kie-