Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Na prowincyi vol 1.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a czekam tylko, rychło siódme niebo otworzy się dla mnie.
Zaśmiał się, ale w śmiechu jego zadrżała rzewność, rzewność najgłębsza, bo ze szczęścia, pragnień i nadziei zrodzona.
Pan Andrzéj przypatrywał się przez chwilę swemu towarzyszowi z życzliwém zajęciem, potém rzekł:
— Im więcéj mówię z panem, tém więcéj uważam, jak bardzo i serdecznie kochasz swoję narzeczoną.
— Niezmiernie i bez granic — z uczuciem odpowiedział Bolesław — bo pomyśl pan sobie, że znam ją od dzieciństwa, przywykłem do niéj, jak do promienia, który wlewa w moje życie wesele, wdzięk i poezyą. Mogę w istocie powiedziéć, że po części sam stworzyłem w niéj duszę. Gdy osierociała po ojcu, była dzieckiem ładném, dobrém, pojętném, ale bardzo zaniedbaném.
Natura dała jéj dobroć serca, piękność i tę żywość umysłu, która nieskończonym urokiem bywa w kobiecie nią obdarzonéj; ja obudziłem w niéj myśl, przez codzienne przebywanie z nią, naukę, ciągłe z nią rozmowy, przelałem w nią część samego siebie, pojęcia moje i prawdy, które tkwią w głębi mego własnego ducha. Zewnętrzna i wewnętrzna jéj piękność zarówno wzrastały i rozwijały się pod mém okiem; patrzyłem na nią, jak na cudownie wdzięczny utwór natury, a serce moje radowało się za każdym razem, gdy moje oczy ją ujrzały. I zważ pan tylko, jak dzi-