Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Meir Ezofowicz.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VIII.

Na świecie dniało zaledwie, ale w domowstwie Jankla Kamionkera, oprócz dzieci najmniejszych, nikt już nie spał. Wschodzący dzień ważnym miał być dla właściciela zajezdnego domu, — był to albowiem jeden z głównych w roku dni targowych, sprowadzających do miasteczka tłumy okolicznéj ludności wszech stanów i stopni społecznych. To téż dwie córki Jankla, dorosłe, silne, brzydkie i rozczochrane dziewczyny, z pomocą czternastoletniego brata, Mendla, którego gapiowata i złośliwa twarz nosiła na sobie ślady długoletnich już studyów, w hederze Reb Mosza odbywanych, uprzątały zlekka dwa paradne pokoje, przeznaczone dla najdostojniejszych gości, — przybrane w żółte, odwieczne, kulawe sprzęty, popielate od brudu firanki i w gliniane wazony, z których wyrastały ciemne jakieś karykatury roślin.
Obok paradnych apartamentów tych, znajdowała się ogromna izba szynkowa, w któréj zazwyczaj, w dnie podobnych zjazdów, zgromadzały się, piły i tańczyły tłumy wieśniaków. W izbie téj dziéwka służąca próbowała czyścić, nigdy nie wyczyszczające się, długie, wązkie stoły, ustawione dokoła ław, otaczających ściany, i rozniecała skąpy ogień w głębokiém i czarném jak otchłań piecowisku; ranek bowiem chłodny był, a wielką, nizką szynkownię napełniało powietrze stęchłe i wilgotne.
W mieszkaniu Jankla, w pierwszéj od wejścia izbie, u dwóch okien, wychodzących na plac targowy, pusty jeszcze zupełnie i mgłą poranną okryty, stały dwie osoby: Jankiel i żona jego Jenta. Twarzami zwróceniu ku oknom, odmawiali oni oboje długie modlitwy poranne.
Jankiel, w takiém już ubraniu, w jakiém zwykle dnie całe przepędzał, więc w długim, wyszarzanym chałacie i grubéj czarnéj chustce, wkoło szyi okręconéj, modlił się głośno:
— Błogosławym bądź Boże, Panie świata, za to, żeś nie stworzył mnie poganinem! Błogosławionym bądź za to, żeś nie stworzył mnie niewolnikiem! Błogosławionym bądź za to, żeś nie stworzył mnie kobietą!
Wymawiając to śpieszącemi się i drżącemi od żarliwości ustami, kołysał