Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i przyjemności. Tymczasem wieczoru tego, Marya nietylko nie wydała mi się bledszą, ani smutniejszą, ale uderzoną zostałam świeżém, mogę doprawdy powiedziéć, rozkwitłém jéj wyglądaniem. Zaszła w niéj wprawdzie zmiana pewna, ale taka, któréj każda z nas kobiet pragnąć tylko dla siebie może. Do zwykłéj piękności jéj przybyły nowe blaski. Ruchy jéj, mające w sobie zwykle coś ze spokojnéj i czystéj harmonii, nabrały niezwykłego ożywienia. Pełnia, a może i nadmiar życia tryskał z promieniejących jéj oczu i z ust, które nabiegły ciemną purpurą. W całéj postaci jéj, w twarzy, a nawet w dźwięku głosu, zjawiły się wdzięki jakieś świetne i zarazem pieszczotliwe, które dawniéj, utajone snadź, drzemały w jéj wewnętrznéj istocie.
Nic na świecie nie może być swobodniejszém, łatwiejszém, serdeczniejszém, jak rozmowa w kółku tych ludzi. Marya zapytała mię zaraz o to, co najwięcéj obchodzi mię na świecie, to jest o ciebie, mój Jerzy, i o twoje najnowsze prace. Masz wiedziéć, że książki twoje czytywane są w wielkiém mieście Ongrodzie, a nawet podobno wysoko cenione. Marya posiada naturalnie u siebie cały ich komplet, panna Klotylda zachwyca się pięknością ich stylu i tkliwością niektórych ich ustępów, Natalka nawet, która, nawiasem mówiąc, staje się coraz inteligentniejszą i piękniejszą dziewczynką, czytała ich parę pod przewodnictnem swéj matki. Jeden pan Michał tyl-