Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Marya.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Żartujesz sobie z miłości, Maryo — rzekła i oddaliła się zwolna. Ale odtąd stanowczo uznaném zostało w umyśle Klotyldy, że jestem zimną, poziomą kobietą, nierozumiejącą miłości, a nawet, wśród znajomych i przyjaciółek jéj, powstało przekonanie, że wyszłam za Michała dla interesu. Niech mówią co chcą. Opinia świata o tyle obchodzić-by mnie mogła, o ilebym w głosie jéj usłyszała powtórzenie głosu własnego sumienia.
Z tém wszystkiém, piérwsze lata, przeżyte w zaniedbaniu, pozostawiły w dzieciach naszych niejeden groźny zaród, pod fizycznym i pod moralnym nawet względem. Rzecz dziwna jednak! przy umiejętnych staraniach, szkody moralne usuwają się łatwiéj i prędzéj, niż fizyczne. Czyniłam przeciw temu wszystko, co mogłam. Wielu jednak rzeczom zapewne zaradzić nie umiałam. Na nieszczęście, domowy lekarz nasz, któregośmy dotąd mieli, był człowiekiem uczciwym, ale słabéj głowy i rutynistą. Teraz na jego właśnie miejsce przybył Adam Strosz, hygienista ten, o którym, jak wiész, od niejakiego czasu tak wiele piszą i mówią. Wielki wypadek dla naszego miasta, które zajmuje się żywo nowoprzybyłym. Szczęśliwy wypadek dla mnie, a szczególniéj dla mojéj dziatwy. Opowiadają o nim różne rzeczy, że dzikim jest, że towarzystw unika, że jakieś kosztowne, a wedle zdania opowiadających, niepotrzebne reformy w mieście chce zaprowadzać. Ja jednak, mając