Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Kramarz.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bezwiednym, dziecinnym jeszcze, objął mu szyję i pocałował go w czoło. Wnet potem odszedł i plecami o róg komina wsparty, stał tam z pochyloną głową, zarumieniony, zmieszany, milczący. Coś widocznie w chłopcu tym zawrzało. Czy wielka litość nad tym nędznym człekiem, który z takim zapałem o zbawcach świata roił? Czy uwielbienie dla ludzi-aniołów? Czy paląca nadzieja, że on sam kiedyś takim aniołem zostanie?..
Przez drzwi od sieni ukazała się głowa kobieca, w czerwonej chustce na rudych włosach i poszeptała chwilę z Jadwisią, która spostrzegłszy ją, wesoło ku drzwiom poskoczyła.
— Tatku! dziewczęta i parobcy chcą towary kramarza zobaczyć. Czy można?
— Możeby i można, ależ kiedy ty pewno bardzo tego nie chcesz? — zażartował stary Korejba.
Ręce opuściła na suknię, i błagającym wzrokiem na ojca patrzyła. Bardzo jej się chciało zobaczyć towary kramarza.
— Czy masz męzkie kamizelki? — budząc się z zamyślenia i wstając od okna zapytał Stefan.
— Otwieraj, Żydzie, tłomok swój, kiedy panna Jadwiga tak chce — huknął Tomkiewicz.