Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Kramarz.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

robią się bardzo doskonałe i mądre, znaczy, coraz wyżej idą w górę. Im trudno w górę iść, ale oni idą, bo siły już takie mają i takie wielkie chęci, żeby tam dojść, zkąd im będzie można dużo słodkości i światłości nabrać. Niech oni nazywają się proroki, albo uczone, albo miłosierdnego serca, albo wielkiego głosu ale oni wszyscy — to te anioły, co po drabinie chodzą do nieba“. Tak gadał Ben-Majmon; ale Ben-Jehuda jeszcze kontent nie był i pytał się: „A dlaczego rabbi, oni to w górę idą, to w dół? Kiedy oni tak żądają być w górze, czemu oni tam nie zostają, ale znowu nazad na ziemię zstępują?“ Ben-Majmon białemi włosami jak lew potrząsnął i odpowiedział: „Żeby oni zostawali się w górze i na ziemię już nie powracali, toby oni nie byli anioły! Ale oni w górze nabierają dużo słodkości i światłości i powracają na dół, żeby te skarby po ziemi siać. A gdzie oni ziemię usieją, tam ona lepsze zboże rodzi, kłótnie z niej nie wyrastają, ale spokojność wyrasta i ludzie mniej płaczą, a więcej cieszą się. Ot, poco oni na ziemię powracają, choć im powracać trudno i dla tego, Ben-Jehudo, oni są anioły“. Ben-Majmon przestał, a Reb-Jehuda i wszyscy co tam byli, cieszyli się, dziękowali jemu za to, że im taką piękną obietnicę dał. Ben-Majmon zapytał: „Jaką ja wam dał obietnicę?“