Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie, ani nawet na krótkie tygodnie wyrzucić z siebie nie może.
Nikt w Polance nie wstawał ze snu późno, ale Czesław czynił to najwcześniej ze wszystkich. Nie mógł tu sypiać długo. W wielkich miastach nie przerywały mu snu grzmotliwe turkoty uliczne, do których był przywykł; tu budziły go ze snu szepty nadziei bardzo drobnych, lecz nie zaznanych oddawna. Zobaczyć wschód słońca, posłyszeć szczebiot budzącego się ptactwa, odetchnąć woniami lasu, mocnemi, o rannej rosie, napoić oczy wolną przestrzennością pola, które za lasem leżało w porannej zadumie kłosów i grusz dzikich, były to nadzieje bardzo drobne, które jednak posiadały moc budzenia go ze snu bardzo wcześnie.
Wszyscy w domu spali jeszcze i jedna tylko Dębsia, czyniąc porządki domowe, zaczynała czasem majestatycznym krokiem obnosić po domu swoją szeroką twarz, okoloną garnirowaniem białego