Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czych tylko jednostek, ale całego rodu. Człowiekowi, długo od stron tych oddalonemu, atmosfera ta nasuwała tłumy przypomnień z lat dawnych, z lat dziecięcych, z młodzieńczych zachwyceń i zapałów. Sprzyjała też ona skupianiu się jego myśli i wymowie wszystkich, jakie w nim żyły, głosów uczucia i poezyi.
Czesław prędko spostrzegł, że dom ten jest dla niego pełen uroków, lecz, że nie znajdzie w nim tego uspokojenia burz i ukojenia ran tajemnych, którego, przybywając tu, spodziewał się i pragnął. Spracowany umysł jego i spracowane oczy odpoczywały, lecz tętna tajemnicze, które przeszłość w nim obudziła, o których sam jeden tylko wiedział, coraz silniej pracować poczęły. Myślał przedtem, że znalazłszy się tutaj, napije się wody leczącej i przestanie cierpieć, a teraz zdawać mu się zaczęło, że nadzieja ta była zwodniczą i że bywają takie bole, których człowiek ani tu, ani gdzieindziej, ani ni-