kła Janina i śliczny uśmiech roztworzył na chwilę jej różowe usta.
Usiadła przy stole; twarz jej w zapadłym zmierzchu zaświeciła bladością delikatnego opłatka. Rumieńce, które przed godziną przyniosła z lasu, zgasły bez śladu.
Od dość już dawna nocna pościel świata, ze zmierzchu i gwiazd utkana, opuściła się na ziemię i gdzieniegdzie tylko, w dalekich mrokach lasu haftowały ją dogorywające purpury wieczornych, zorzowych blasków. Cisza była teraz głębszą jeszcze, niż u dziennego schyłku, bo zwierzęta i ptaki usnęły, a w powietrzu nieruchomem nie poruszał się żaden liść na drzewach i nie chwiała się u ziemi żadna łodyga, ani trawa. Na uciszoną ziemię niebo patrzało mnóstwem złotych oczu, a las rozlewał po niej rzeźwość bujnej rosy i ziemny zapach swoich zroszonych spodów.
Wśród powszechnego milczenia rze-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/d5/PL_Eliza_Orzeszkowa-I_pie%C5%9B%C5%84_niech_zap%C5%82acze.djvu/page54-524px-PL_Eliza_Orzeszkowa-I_pie%C5%9B%C5%84_niech_zap%C5%82acze.djvu.jpg)