Strona:PL Eliza Orzeszkowa-I pieśń niech zapłacze.djvu/053

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to gasło, lecz wszystko razem było prawdziwą odą do wielkości, która skończyła się na tem, że twarz pieśniarza nagle jakoś zastygła, zmartwiała i z czołem zmarszczonem, w niespodziewanem zamilknięciu pochyliła się nizko nad filiżanką niedopitej herbaty.
Jerzy i Krysia żadnem zapytaniem i żadną uwagą nie przerywali mowy brata i nie odpowiedzieli na nią żadnem słowem. Przez kilka minut pomiędzy trojgiem ludzi tych trwało milczenie.
Na ganek weszła Janina, a Krysia z większą jeszcze, niż zwykle, żywością rzuciła się ku niej z zapytaniem o dzieci, które z powodu kochanego gościa sama wieczoru tego zaniedbała.
— Czy Jurek bezemnie usnął?
— Wyśmienicie.
— Mogłabym być zazdrosną Jani o tego malca; gdy ona jest tutaj, on kochać mię przestaje...
— To ulubieniec mój — z cicha rze-