Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego ogarniała coraz jaśniejszém, gorętszém spojrzeniem. Nikt dawniéj spodziewaćby się nie mógł, aby te ciemne, nieśmiałe oczy biédnéj guwernantki posiadać mogły tyle mocy.
— O mój drogi! zawołała, przebacz że śmieję się śród tak poważnéj rozmowy. Kimże byłam? Czy bogatą dziedziczką? czy wypieszczoném, kapryśném dzieckiem pałaców?
Spoważniała znowu i bez uśmiéchu już mówiła daléj:
— Biéda, twarda biéda była piastunką i nauczycielką moją; tułaczka po cudzych, zimnych dla mnie domach, moim losem. Za jedyny promień szczęścia miałam uścisk staréj matki mojéj, za jedyną pociechę spokój sumienia, które mówiło mi że robiłam wszystko co mogłam, aby materyalnie — cudzego chleba nie żebrać, moralnie — kształcić się i wzrastać. Więcéj nie miałam nic, coby należało do mnie, a uroczystéj chwili połączenia się naszego nie uprzedziłam przygotowaniami żadnemi, bo mię nawet na parę nowych sukien nie stało. Tyś mi dał wszystko.... miłość bez granic, ciepło rodzinne i spokój własnego ogniska. Kiedy poraz piérwszy weszłam do domu twego, uczułam się bogatą i dumną jak królowa; kiedyś po raz piérwszy opowiedział mi zamiary swe i postanowienia, pokochałam cię dwa razy więcéj niż wprzódy.... Pokochałam także cel do którego dążysz, bom znaczenie jego zrozumiała, i teraz iść z tobą ręka w rękę, choćby wśród największych trudności, być towarzyszką twoją i pomocnicą, matką i nauczycielką dzieci naszych.... to dla mnie takie szczęście i takie źródło codziennych, cochwilowych uciech, że losu swego nie zamieniłabym na żaden inny w świecie.
Nie skończyła jeszcze mówić, gdy Mieczysław otoczył kibić jéj ramieniem i silnie przycisnął ją do piersi.