Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiem. To jest interes taki, który lepiéj rośnie pod ziemią, jak na ziemi.
— Każdego z nich trzeba brać osobno i zaczynać pocichu, zdaleka, ale ze wszystkich stron razem. Fajerwerków żadnych nie wyprawiać, strachów nie wypuszczać, nikogo nie budzić i tak zrobić, żeby ptaki były w klatce, nim się jeszcze spostrzegą, że ta klatka nie na jednego z nich postawiona, ale na wszystkich. Ot jaki mój projekt.
Porycki z niezadowoleniem słuchał słów tych Elego. Miał on sam widać wielki pociąg do wszystkiego co błyszczy i brzęczy, i z trudnością przychodziło mu wyrzec się perspektywy świetnych salonów. Że jednak zachcianki wytworności i przyzwyczajenia blagierskie łączyły się w nim z chciwemi popędami spekulacyi, wywody cichego, w żydowski hałat ubranego, lecz przebiegłego i wytrawnego spekulanta nie mogły nie trafić do jego przekonania. Eli zresztą był mu potrzebnym i bez jego pomocy planów swych w żaden sposób ziścić nie mógł. Po chwili więc milczenia, w czasie któréj żegnał z przykrością wymarzony przez się obraz, rzekł:
— Niech i tak będzie! Każdego z nich weźmiemy osobno i obejdziemy dokoła — pocichu. Jutro zaraz jadę do Orchowa. Ciekawym, doprawdy, zobaczyć tego rycerza.
Eli uczynił żywe poruszenie.
— Niech pan do niego nie jedzie, bo pan nic nie zrobi i interes do reszty zepsuje.
— A to dlaczego?
— Nu, już ja wiem dlaczego. Pan jedź do Ręczyna, a do Orchowa ja sam pojadę. Pan Mieczysław z panem i gadać nie zechce... ze mną to co innego.
— Ciekawym dlaczego?