Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kund kilkanaście tak uparcie, jakby z pamięcią swą walczyły, dopominając się od niéj objaśnienia przypomnień niezupełnie jeszcze wyraźnych, aż wreszcie z ust ich wybiegły dwa jednocześnie wydane okrzyki:
— Julia!
— Lila!
Przez chwilę zdawać się mogło, że rzucą się sobie w objęcia; ale Lila piérwsza cofnęła się o kroków parę i zawołała:
— Dlaczego ty tu jesteś? Julio! Pocoś tu przyjechała? Pamiętasz ten list, który do mnie pisałaś niegdyś... niegdyś?... Czy wyszłaś za mąż?... czy mężowi twemu Ildefons na imię?... Mój Boże! ja sama nie wiem doprawdy co mówię! Julio! moja droga Julio! ja cię dawniéj tak kochałam!. powiédz mi.... czy to twój brat?..
Mówiąc to, drżała coraz bardziéj, splatała ręce i wyciągała je ku dawnéj swéj przyjaciółce, jakby, tknięta straszliwém światłem, które do myśli jéj przedziérać się zaczynało, błagać ją chciała, aby słowem dla niéj okropném nie zmiażdżyła serca jéj zdjętego śmiertelną trwogą. Lecz po tém właśnie wzruszeniu, po bezładzie słów i nawpół błagalnym, nawpół błędnym wyrazie jéj oczów, przybyła kobiéta domyśliła się znać wiele, bo gorzki uśmiéch zadrżał znowu na jéj ustach, a wskazując ręką Poryckiego, rzekła stłumionym, boleścią i szyderstwem dźwięczącym głosem:
— To nie jest mój brat, Lilo! to mój — mąż!
Głuchy jęk ozwał się w piersi Lili. Oczy jéj osłupiałe, szklane zwróciły się na twarz Ildefonsa. Ale twarz ta blada miała na sobie wyraz wściekłego gniewu, połączonego z głucho uczuwaną, niemą rozpaczą.