Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się znaléźć grunt działania ze wszelkich przeszkód oczyszczony, stanęły mu w drodze stosunki, związki, uczucia i skrupuły ważną odgrywające rolę i jak się zdawało dość silnie ugruntowane w organizacyi tego nawet moralnie i umysłowo upośledzonego człowieka. Niedługo jednak dumał. Lekceważący uśmiéch przemknął mu wnet po ustach; widoczném było że pomyślał: mniejsza o ciebie, głupcze!
Zarazem zwrócił twarz w stronę, gdzie śród ogrodowéj zieleni bielała w kolumnadę i balkony zdobna ściana pałacu. Na jednym z balkonów błysnęło, zaświeciło, zamigotało. Była to Lila, która w długiéj sukni liliowego koloru, ze srebrnemi i kryształowemi ozdobami u szyi, rąk, piersi i głowy, stanęła na balkonie. Porycki wstał z ławki i skierował się ku pałacowi. Po drodze zerwał z klombu parę pysznych białych astrów i zwolna wszedłszy po kręconych schodach, z kwiatami w ręku, stanął obok Lili.
Twarz młodéj kobiéty jaśniała uśmiéchem; Ildefons złożył jéj ukłon głęboki i parę sekund dłużéj niżby może wypadało rękę jéj w swéj dłoni zatrzymał. Potém, wsparci oboje o żelazną balustradę balkonu, rozmawiali zrazu głośno i śmiejąc się, potém ciszéj trochę i ze wzruszeniem w spotykających się co chwila oczach.
Około południa Lila siedziała już na zwykłém swém miejscu, to jest na kanapie w bawialnym saloniku. We włosach jéj, pomiędzy kryształowemi szpilkami, wpięty był jeden z białych astrów, zrana przez Ildefonsa zerwanych. Konrad upatrzył chwilę, w któréj wyjątkowym sposobem grupa mężczyzn, skupiająca się zazwyczaj wkoło kanapy, rozsiała się po pokojach, i usiadł obok żony.