Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom II.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

macyach i żartobliwych rozmowach, Konrad przebywał z masztalerzem swym i stangretami, albo długiemi godzinami przesiadywał w ustronnym pokoju z dzierżawcą Efroimem, z którym miał zawsze tysiące interesów i interesików, a który przyprowadzał téż z sobą niekiedy, niby zastęp pomocniczy, miejscowych pachciarzy, arendarzy i faktorów. Wtedy pan domu leżał na sofie, z cygarem w ustach, albo zwykłym sobie zamaszystym krokiem, z rękami za plecy założonemi, przechadzał się po pokoju, a Izraelici stojący u drzwi opowiadali mu różne różności o sąsiedzkich sprawach i sprawkach, o swych handlowych obrotach i t. p.
Nazajutrz przecież po przybyciu do Ręczyna Poryckiego, Szyłło wstał bardzo wcześnie, z mocném postanowieniem stanowczego rozmówienia się ze swym dłużnikiem. Po ogrodowéj alei przechadzał się Konrad. Wyjątkowym sposobem był on sam jeden, bez zwykłego towarzystwa masztalerza lub Żyda dzierżawcy. Chodził zamyślony bardzo, ze spuszczoną głową i zmarszczką na czole. W ogólności bywał on teraz często markotnym i stroskanym. Nie można było powiedzieć, aby rozumował on o stanie swych majątkowych interesów i o przyszłości która go czeka, ale instynktowa troska o piérwsze i również instynktowy strach przed drugą, pogrążały go w długie i chmurne acz bezowocne rozmyślania.
Zamyślonemu człowiekowi zaszli z dwóch stron drogę Paweł i Klemens Szyłłowie. Konrad obu im rękę bardzo serdecznie podał i długo tak chodzili po cienistéj ogrodowéj alei. Widać było, że zrazu głos zabrał Paweł, poczém śmieléj nierównie i natarczywiéj przemawiał Klemens. Konrad stawał śród drogi, rozmachiwał rozpacznie rękami,