Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Eli Makower-Tom I.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szów, poruszając się żywo i biegające oczy z ciekawością topiąc w twarzy Eliego.
— Czterdzieści kopiéjek i pół kruczka wódki wieczorem, niedbale i patrząc w stronę widniejącéj zdaleka karczmy odparł Eli.
Żyd, który pytał o cenę robotnika, obiema dłońmi uchwycił się za brodę.
— Aj! aj! zawołał. A ja w Ręczynie płacę 50 kopiéjek i kruczek wódki! Zkąd ty ich wziął takich tanich?
Eli, nie zmieniając kierunku wéjrzenia, wyjął jednę rękę z kieszeni, wskazujący palec przyłożył do czoła i rzekł:
— Ztąd.
Młody, bezwąsy Żydek, z rysów twarzy podobny bardzo do Eliego, zaśmiał się na to słowo z glębokiem zadowoleniem i z wyrazem tryumfu w oczach spojrzał na starszego Żyda, wyrzekającego iż płaci robotnikom drożéj niż Eli. Dwie dziewczyny stojące za progiem mrocznéj sionki spojrzały także po sobie i pokiwały głowami, uśmiechając się, jakby gestem tym i uśmiechem mówiły do siebie wzajém: jaki on mądry!
— Nu! czemu on nie wraca? mnie pora jechać! z niejaką niecierpliwością rzekł Eli.
W téj saméj chwili na środku uliczki zjawił się człowiek jakiś, wyglądający z postawy i ubrania na zagrodowego szlachcica.
— Czy jegomość nie idziesz czasem do Chaima? zagadnął Eli po polsku przechodzącego i palcem wskazał karczmę.
— A pójdę, odparł, zatrzymując się, szlachcic. Dzień dobry, panie Makower, dodał potém, dotykając czapki.
Eli powtórzył gest i pozdrowienie szlachcica.
— Tam poszedł po wódkę mój człowiek, ciągnął da-