Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dziurdziowie.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Można na sito złodzieja wywróżyć, można i na Ewanelię. To już jak gdzie... w jednych stronach na sito wróży się, a w drugich na Ewanelię wróży się... To już wszystko jedno... jak kto woli...
Piotr rękę do włosów podniósł.
— To już ja na Ewanelię wolę — rzekł a po chwili dodał. — Zawsze to Bozka rzecz jest i Bozka siła...
— No, to tak samo w Ewanelię nożyce wbić... — nauczała baba.
— Głupstwo! — zaśmiał się znowu kowal, a Petrusia skoczyła i ręką mu usta zamknęła. On ją wpół pochwycił, dwa razy się z nią w kółko okręcił, a potém tak załaskotał, że, zachodząc się głośnym śmiechem, na ławę upadła. Piotr na tę swawolę młodych żadnéj uwagi nie zwracał. Jemu ważniejsza sprawa na sercu leżała i przytém wszelkie rozmowy o wróżbach, cudach i czarach przejmowały go na wskroś tajemnicą i trwożliwą uroczystością. Wstał z krzesła i z niejakiém zakłopotaniem zaczął.
Dziakuju, wam Aksena, za waszę radę... Tylko, jak to zrobić... trzeba, żeby to kto znający robił...
— Ja wam to, dziadźku, zrobię... Zrywając się z ławy, zawołała Pietrusia; — czemu nie! Tyle lat chleb wasz jadłam a teraz-bym téj przysługi wam nie zrobiła?.. Ot już idę...
I już na nogi trzewiki wkładała. Nigdy do