Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była tak jak i ja dość wesołą, bardzo uprzejmą i zupełnie, zupełnie poprawną. Zapewne oboje czuliśmy, że coś pomiędzy nami zerwało się i skończyło raz na zawsze. Byliśmy i na zawsze mieliśmy pozostać dla siebie obcymi, więc tem ściślej obowiązanymi do grzeczności wzajemnej i jak najściślejszej. Pomiędzy dwoma haustami kawy powiedziałem, że z żalem, ale muszę odjechać natychmiast, gdyż przyrzekłem Konradowi dzisiejszy wieczór w Mirowie przepędzić, a jutro, niezawodnie i dla przyczyn ważnych, udam się z powrotem do stolicy. Wysłuchała tego z oczyma utkwionemi w stojącą przed nią filiżankę i objawionego przezemnie zamiaru ani jednem słowem nie komentując, poprosiła abym zawiózł od niej Idalce i paru jeszcze innym osobom najprzyjaźniejsze pozdrowienia. Poczem, wstaliśmy od stołu i idąc obok siebie przez trzy duże bawialne pokoje, rozmawialiśmy o niezwykłej surowości tegorocznej zimy i wybornej konstrukcji starych domów wiejskich, które w zimy najtęższe bywają zupełnie ciepłe, aż przez okno jednego z pokojów zobaczyłem stojące w pobliżu ganku sanie, w dwa rosłe taranty zaprzężone — a przez otwarte drzwi tegoż pokoju zapuściłem wzrok w głąb innego, gdzie pod ścianą stało pianino, pośrodku