Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jedno i drugie.
— Pierwsze znam oddawna, drugich teraz poznaję i — nie rozumiem.
— Czy w stronach pani panują o nas biednych tak błędne wyobrażenia?
Po raz pierwszy dłużej nieco popatrzyła na mnie i zcicha odpowiedziała:
— W moich stronach panują różne wyobrażenia... ale ja wyobrażałam sobie towarzystwo tutejsze wcale... innem.
Zarumieniła się i patrząc wciąż na mnie wielkiemi, zadziwionemi oczami, dodała:
— Dlaczego pan mówi: «o nas biednych?» Wszyscy tu są tak weseli, że jakiejkolwiek biedy domyślać się nawet niepodobna!
Staś i Leon, którzy przed chwilą obok mnie usiedli, wmieszali się do rozmowy.
— Mędrcy utrzymują — wtrącił pierwszy — że dobry humor bywa oznaką dobrego charakteru.
— Pani nie jest zwolenniczką wesołości? — zapytał, drugi.
— Owszem — odpowiedziała i po chwili wahania dokończyła — tylko nie przypuszczałam, aby tu było jej tyle.
Mówiła poprawnie; w sposobie wymawiania wyrazów miała trochę śpiewnego akcentu swojej