Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Dwa bieguny.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwyczaj małym stopniu usposobioną się okazywała, nie wiedziałem jednak napewno, czy dlatego, że rozmowy wogóle nie praktykuje, czy dlatego, że pochłaniały ją ze szczętem uczucia i myśli jej tylko wiadome. Chcąc nie chcąc tedy, ograniczyłem się na roli obserwatora i po chwili milczącego podziwiania jej antydiluwjalnej, czarnej sukni, z dość drogiej materji, i jej dużej broszy z włoskiej mozajki, w staroświeckiej oprawie, przyznać musiałem, że w tym stroju, z harmonijnemi kształtami kibici i doskonałym spokojem postawy, przypominała potroszę portrety młodych dam z innej epoki. Gdyby wszystkie nasze panie w ten sposób poubierały się i w milczącej kontemplacji pozamykały, świat przemieniłby się w okropność, ale pomiędzy innemi ta jedna, taka, zaciekawiała. Daleko przecież słabszy odemnie obserwator bez trudności zauważyć mógłby, że portretowy spokój jej był zupełnie powierzchownym. W gruncie rzeczy coś kipiało w tej głowie obciążonej grubym warkoczem i w tej piersi ociągniętej gładkim stanikiem. Raz jeszcze spróbowałem, czy jest zdolną do przydłuższego nieco mówienia.
— Jak podoba się pani nasze miasto?
— Mury czy ludzie? — wzajemnie zapytała.