Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawna porzucił był strój grecki — zielonawe oczy jego poruszały się żywo, błyskały, śmiały się, widocznie zdradzając jakiś wewnętrzny, tajemny chichot. Pytyon, białymi palcami delikatnie skrzydło pieczonego ptaka z mięsa odzierając, zapytał:
— Cóż znaczyła, gościu mój, wzmianka twoja o przyrodzonej jakoby Lidyjczykom krótkiej pamięci? Pewien bowiem jestem, że w długiem mojem życiu nie zapomniałem ani razu o drobnym obolu, który wierzycielowi oddać, lub od dłużnika odebrać byłem powinien. Nigdy też nie pozostawiłem usługi bez nagrody, urazy bez kary, sposobności do zysku lub wyniesienia się bez spróbowania przynajmniej, czy się na moją stronę nie nakłoni. Dobrą więc pamięć mam, a przecież Lidyjczykiem jestem.
Ze smakiem zjadając wyborną brzoskwinię — bo owoce nad mięso przekładał — i bardzo zajęty wydobywaniem pestki z jej różowego miąszu — Chileas, powoli, spokojnie, mówić zaczął:
— Nie takiej natury pamięć na myśli miałem, gdym wspomniał o tem największem szczęściu, którem bogowie Lidyjczyków obdarzyli, a którem jest zaprawdę łatwe zapominanie niezbyt dalekiej przeszłości. Nie tak to dawno bo-