Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ogromny Toraks w niecierpliwości łamał żylaste, ogorzałe ręce, wysoki lecz giętki Fredegund, drżącą nieco ręką głaskał rudą brodę. Co znaczyło to nagłe wezwanie ich tutaj? Czy Pytyon w swej podróży nowe źródła zysków wynalazł i pragnie o nich z doświadczonymi już synami pomówić? Czy też może — strzeż i broń od tego, Cybelo! — o własnych jakich stratach i zawiedzionych rachubach dowiedzieć się mają? Jedna tylko Gorgo w tej chwili nie lękała się niczego i nie niepokoiła się niczem; chude, spracowane ręce na białym fartuchu splótłszy, wyglądała małżonka z uśmiechem, który wyraz nieopisanej słodyczy rzucił na zestarzałe jej lica i w czarnych, zmęczonych, głęboko zapadłych oczach zapalił łagodny ogień. Lecz trwoga i niepokój innych nadaremnemi się okazały. Już w dźwięku głosu, którym Pytyon z daleka zawołał: »witajcie!« zabrzmiała niezwykła wesołość, a gdy nakoniec oczekujący dostrzedz mogli z blizka jego siwobrode, okrągłe, rumiane oblicze, ujrzeli na niem rozlaną radość taką, że aż tryskała mu ona z każdej zmarszczki policzków i czoła, nad którem iskrzyła się w słońcu wzorzysta tyara. W czasie, gdy wielblądy w dalszym szeregu nadchodzące, nie wyłączając tego,