Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy Pytyon głupcem był?
Ale wnet, z uporem człowieka, który czuje że utonie, jeżeli ostatnią deskę rozbitego statku z ręki wypuści, uniósł się i zawołał:
— Najpotężniejszy jest najsprawiedliwszym. Cokolwiek uczynił, dobrze uczynił. Niech wysławionym będzie, kto mu sprzyja, a kto do bluźnierczej walki z nim staje, niech cierpi i ginie!...
Teraz wzrok Gorgony w twarz męża, tego męża, którego jednak przez lat tyle kochała, wlepiony, od przerażenia i nienawiści, stał się prawe obłąkanym.
— Tantalos!... — raz jeszcze syczącym szeptem powtórzyła.
Bez łez i jak grób milcząca na posłanie z poduszek opadła, Chileas zaś, jedną ręką obejmując ramię Pytyona, drugą mu na zasłonę z kobierców ukazał i prędko zaszeptał:
— Jeżeli masz, o potężny, prośbę jaką zanieść do najpotężniejszego, biegnij, śpiesz! Oto, powstał on już od biesiady, dom twój opuszcza, Magowie nad nim błogosławiącą modlitwę głoszą..
Istotnie, z za zasłony dochodził uroczysty głos Soraba, rozpoczynający modlitwę, która każdemu prawie krokowi króla towarzyszyć musiała.