Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wabem; te zaś, które dobrowolnie zwiększyć go teraz pragnęły, były zarówno, jakkolwiek na sposób różny, powabne. Ale łaskawej i żądaniu ich zadość czyniącej odpowiedzi jego Pytyon nie słyszał. Tak jak wprzódy, od biesiadników nieco oddalony, ciągle rozmyślał on nad czemś, czemuś nie dowierzał, od czegoś nieznośnego otrząść się próbował. Fenicyanin Idantyrs, z za zasłony wyszedłszy i, bardzo śpiesznym krokiem zbliżywszy się do Pytyona, uszom własnym zaledwie uwierzył, szept pana swego wyraźnie słysząc:
— Czy Pytyon głupcem był? O, wielcy bogowie, czyliż mądry, możny, potężny Pytyon był głupcem?
Z nizkim pokłonem, pierwszy sługa Pytyonowego domu, śpiesznie i cicho mówił:
— Znowu, panie, Jończyk Chileas błaga cię, abyś przybył do małżonki swojej, która umrzeć może, jeżeli natychmiast ciebie nie zobaczy...
Nagłym ruchem Pytyon twarz podniósł i coś, o czem nie pomyślał dotąd, pamięcią jego wstrząsnęło.
W tej samej, co wprzódy, małej komnatce, jedną tylko lampą mętnie oświetlonej, na poduszkach, w kształt łoża z widocznym pośpie-